To jedna z najbardziej rozdrobnionych branż w Polsce. Właściciele sklepów z kwiatami podchodzą z rezerwą do franczyzy, ale niewykluczone, że z czasem będą musieli łączyć się w sieci. Nieunikniona więc jest konsolidacja na rynku kwiaciarni.
W naszym kraju ta forma współpracy w branży florystycznej nie była dotychczas praktykowana. Wystarczy jednak spojrzeć na to, co się dzieje na zachodzie Europy. W Niemczech, Holandii, a w szczególności we Francji działają silne sieci franczyzowe, które myślą o ekspansji na nowe rynki. Kwestią czasu jest ich wejście do Polski – twierdzi Andrzej Dąbrowski, właściciel Grupy Florystycznej Florand.
Grupa wystartowała właśnie z ofertą franczyzową dla kwiaciarni. To jedna z trzech takich propozycji na polskim rynku. Dwie pozostałe – Flora Poland oraz Fashion Flowers – także są dość młodymi konceptami i nie mogą jeszcze pochwalić się znaczącymi sukcesami w zakresie pozyskiwania franczyzobiorców.
Czy z Grupą Florand oraz jej marką Bukieciarz, pod którą działa obecnie 6 kwiaciarni własnych, będzie inaczej? – Nie ukrywam, że nie jest łatwo przekonać właścicieli kwiaciarni do franczyzy. Posiadamy jednak hurtownię kwiatów, w której zaopatruje się ok. 120 sklepów z Dolnego Śląska. To wśród nich będziemy poszukiwać naszych pierwszych franczyzobiorców. Jesteśmy także otwarci na nowych inwestorów, którzy dopiero chcą rozpocząć działalność w branży – mówi Andrzej Dąbrowski.
Przyłączenie do sieci Bukieciarz działającej kwiaciarni to koszt minimum 35 tys. zł, w tej kwocie zawarta jest licencja, dostosowanie wizualizacji i aranżacji sklepu do standardów sieci, przyłączenie do jej systemu IT, szkolenia, a także działania promocyjne dla danego sklepu. W przypadku nowej inwestycji wiele będzie zależało od stanu wyjściowego lokalu oraz jego powierzchni. Niemniej trzeba liczyć się z nakładami rzędu 50-80 tys. zł.
Średnie przychody sklepu z kwiatami to ok. 25-30 tys. zł miesięcznie, z czego czysty zysk wynosić może ok. 5 tys. zł. Franczyzodawca każdorazowo będzie pomagał przedsiębiorcy przygotować biznes plan dla jego konkretnej lokalizacji.
– Nasze kwiaciarnie działają i na targowisku, i przy ulicy w centrum miasta, i w markecie. Z doświadczenia wiem, że najbardziej opłaca się otworzyć elegancki salon kwiatowy właśnie w markecie. Będzie to najdroższa inwestycja, koszty bieżące ze względu na czynsz też będą wyższe, ale obroty takiego punktu mogą być nawet kilkukrotnie większe niż nawet najatrakcyjniej położonego lokalu przyulicznego – mówi Dąbrowski.
Najważniejsza część kwiaciarnianego know-how to szkolenia florystyczne, sposoby promocji sklepu, a przede wszystkim dobór asortymentu i dostosowanie się do sezonowości w branży. Najkorzystniejszym momentem na otwarcie kwiaciarni jest luty. Walentynki, Dzień Kobiet i Dzień Matki to okres żniw, który pozwala utrzymać sklep w chudych miesiącach jak np. grudzień czy styczeń.
– Ważne jest jednak, by w takich momentach nie przeinwestować. Kwiaty bowiem żyją krótko i te zamówione na Walentynki mogą nie nadawać się już do sprzedaży na Dzień Kobiet. Z drugiej jednak strony, katastrofą byłoby też, gdyby w taki dzień róże, goździki czy gerbery skończyły się o godzinie 12. Dlatego na takie okazje będziemy proponować naszym franczyzobiorcom wzięcie większej ilości towaru w komis. Będą mieć pewność, że kwiatów nie zabraknie i że nie zostaną po takim dniu z nadwyżką – mówi Andrzej Dąbrowski.
Grupa Florystyczna Florand działa na rynku od szesnastu lat, a od pięciu przygląda się możliwościom rozwoju konceptów z branży kwiatowej poprzez franczyzę. Na razie udostępniła dwa. Oprócz systemu Bukieciarz dla kwiaciarni jest to także marka Party Flowers dla pracowni florystycznych, które zajmują się wykonywaniem dekoracji kwiatowych na różnego rodzaju uroczystości np. śluby czy komunie. Przystąpienie do tej drugiej sieci to koszt rzędu 25 tys. zł. W ciągu roku Grupa chce udostępnić trzeci koncept – hurtownię kwiatów.
Przed rynkiem kwiatowym w Polsce rysują się optymistyczne perspektywy. Wydatki Polaków na kwiaty powinny systematycznie rosnąć, bowiem, podobnie jak w wielu innych branżach, są one niższe niż w krajach zachodnich. W Polsce wydatki na ten cel to ok. 10 euro rocznie na mieszkańca, podczas gdy w Niemczech wynoszą ok. 80 euro na mieszkańca, a w Skandynawii dochodzą do 120 euro. W ciągu najbliższych lat, wraz ze wzrostem zamożności Polaków będzie się także i u nas rozwijał rynek kwiatowy. Tym bardziej jest to dobry moment nad zastanowieniem się co dobrego może dać konsolidacja na rynku kwiaciarni.
Joanna Cabaj – Bonicka
Artykuł ukazał się na portalu franczyzawpolsce.pl, w dniu 2010-09-01.