Patrząc globalnie na całą branżę można stwierdzić, że kondycja branży florystycznej jest kiepska. Jednak nie możemy tego uogólniać, przecież na rynku jest wiele przedsiębiorstw, które dobrze zarządzane znakomicie radzą sobie w obecnej sytuacji. Jednak zdecydowana większość ma kłopot w działaniu na bardzo konkurencyjnym rynku, na którym nie brakuje piętrzących się problemów: bardzo duża konkurencja we wszystkich sektorach rynku kwiatowego; nieuczciwa konkurencja; szara strefa; nieunormowany handel hurtowy kwiatami na giełdach i w hurtowniach; wysokie koszty obecnego modelu dystrybucji kwiatów; zwiększający się import kwiatów, który wypiera z rynku kwiaty rodzimej produkcji. Coraz więcej osób w branży stoi przed dylematem – co dalej? Czy czekać na lepsze czasy, czy czym prędzej zamykać biznes i szukać nowego sposobu na życie. O ocenę sytuacji w branży kwiatowej, o powody zamknięcia kwiaciarni i o to, jak wygląda życie po biznesie florystycznym zapytałem krakowską florystykę Dominikę Wierzbicką.
Jak trafiłaś na florystykę?
Dominika Wierzbicka: Po urodzeniu dziecka i trzech latach spędzonych w domu na pieluchach, zupkach, spacerkach, zaczęłam szukać pomysłu na siebie. Zawsze coś kombinowałam, a to jajka malowałam, a to stroik na święta wyprodukowałam, a to szydełko i inne sztukadła, trzeba było coś ze sobą zrobić. Nie myślałam, że to będzie mój sposób na życie. Trafiłam na pierwszy kurs florystyczny, po to by wyrwać się z domu, by zobaczyć ludzi i inny świat zapomniany przeze mnie. Na tym kursie poznałam wielu ciekawych ludzi, była pierwsza inicjatywa Stowarzyszenia Florystycznego w Krakowie. Kurs był beznadziejny, nic nie uczył ale idea była słuszna, czego jeszcze wtedy nie wiedziałam :-).
Zrobiłyśmy wielki event na rynku w Krakowie, gdzie dziewczyny miały swoje stoisko na targach wielkanocnych. Pozyskałam jakichś sponsorów do stworzenia ogrodu na płycie rynku i takie tam, coś wreszcie robiłam i to był zaczątek. Po tym wszystkim jedna z dziewczyn zaproponowała mi spółkę w jej kwiaciarni, ona dostała dotacje, miałyśmy tworzyć team. Stwierdziłam że nie musze żadnej kasy na to dać, wchodzę w czysty układ i tak zaczęła się moja przygoda z kwiaciarnią po raz pierwszy.
Poszłam na drugi kurs do Grażyny Korzekwy i wtedy otworzyły mi się oczy, można inaczej, lepiej, piękniej zgodnie z kanonami sztuki, a ja uczciwa jestem … :-). Potem zmarł mój tato, co było początkiem naszego rozstania z koleżanka. Rozdzieliłyśmy się, do dziś jesteśmy dobrymi koleżankami, lubimy się, pomagamy sobie jak coś trzeba, jest fajnie. Nie zaczęłabym własnej działalności gdyby nie to, że dostałam dość spory spadek. To był ten punkt, od którego wszystko się później zaczęło. Czyli była edukacja, było doświadczenie, był kapitał i było forumkwiatowe.pl.
Forumkwiatowe.pl – jaki wpływ miało na Ciebie?
Dominika Wierzbicka: Dzięki forumkwiatowe.pl poznałam ciekawych ludzi: Tomka Kuczyńskiego, Edytę Zając, Gretę i wiele innych osób z branży kwiatowej, tych zwykłych i tych z tak zwanej wyższej półki florystycznej, oczywiście nazwiska znane w branży. Moja kwiaciarnia już wtedy istniała i miała się całkiem fajnie. Nie było punktu zero ale wszystko się pięknie rozwijało, byłam sama, ciągnęłam to sama, ale dawałam radę. Lokal wynajęty, nie mój, ale było fajnie.
Dominika i forumkwiatowe.pl (targi Flowers & HorTech Poland 2012).
Czy możesz podać mi kwotę (szacunkowo) jaka zainwestowałaś w kwiaciarnię?
Dominika Wierzbicka: Myślę, że zainwestowałam jakieś 70 tysięcy,
Czyli na razie widzę rozwój, pomysły, nowe rozwiązania, poszukiwania swojej drogi? A kiedy zaczęły się jakieś problemy, z czego wynikały?
Dominika Wierzbicka: Problemy zaczęły się kiedy musiałam kwiaciarnię zostawiać na tydzień z powodu wyjazdu do szkoły florystycznej do Opola i pracownica w tym czasie robiła co chciała. Chciałam więcej czasu poświęcić dziecku, więc w pracy trochę odpuściłam. Miesiąc miał dla mnie 3 tygodnie, w których musiałam wszystko zrobić – to dużo wyrzeczeń i dla kobiety trudne. Wiadomo – kota nie ma, myszy harcują. W tym czasie działo się w kwiaciarni wiele dziwnych rzeczy więc musiałam podziękować jej za współpracę.
Czy pracownik, jego brak, nowe szukanie, szkolenie, miało znaczący wpływ na Twoją decyzję o wycofaniu z biznesu kwiatowego?
Dominika Wierzbicka: Nie, pracownik nie, potem miałam jeszcze jedną dziewczynę. Kiedy zdawałam ostatnie egzaminy w szkole miałam złożony wniosek o kredyt na własny lokal, przenosiłam się do własnego za ścianę. Wtedy liczyłam na poprawę, miałam być już na miejscu, doglądać wszystkiego osobiście, zacząć od nowa, z nową wiedzą, doświadczeniem z mniejszymi kosztami. Poza tym, że nie zarabiałam ani złotówki to wszystko było w porządku. Wtedy przyszedł kryzys, głośno i otwarcie. Nie chciałam się zarżnąć w pracy, chciałam trochę żyć, więc zatrudniłam nową dziewczynę, stać mnie było tylko dlatego, że kredyt finansowałam z innej inwestycji, wiec dalej było zero …
Nie jestem wybitna, nie potrafię być twórcza, jestem przeciętnym florystą z przeciętnymi umiejętnościami – może dlatego nie wyszło. Jestem raczej rzemieślnikiem a może mój poziom frustracji osiągnął maksimum. Ostatnie pół roku pracowałam sama, sił mi zaczęło brakować, chęci … ogólnie kicha. Postanowiłam zamknąć ponieważ uważam, że dobry przedsiębiorca odchodzi nad kreską, a nie pod. Kiedyś to musiało nastąpić, a nie chciałabym mieć długów. Kwiaty stały się démodé, szczególnie w dużych miastach. Kwiaty zastępuje się zdecydowanie alkoholem lub czekoladkami lub innym praktycznym prezentem. Kraków jest w ogóle specyficznym miastem i kto tu nie pomieszka ten tego nie zrozumie.
Ekipa FloriNeo w komplecie.
Dominiko, czyli ogólny kryzys miał wpływ na Twoją decyzję, podejście a w zasadzie odejście klientów od kwiatów?
Dominika Wierzbicka: Myślę, że tak, wycofałam się z branży z powodu niewidzenia przyszłości finansowej, nie chciałam osiągnąć dna. Najpierw byłam zachłyśniętą artystką, latało mi to czy zarabiam czy nie, wierzyłam, że się uda! A potem przyszedł czas na biznes, dojrzałam, nauczyłam się tego i owego. Życie samo pisze scenariusze, można zakładać idealne biznesplany, można robić piękne analizy… ale nie przewidzisz wszystkiego ani nie masz wpływu na wszystko.
Na co dzień zajmuję się doradztwem w biznesie florystycznym, tego typu usługi nie są w Polsce standardem, w zachodnich krajach to normalka. Chciałbym poznać Twoje zdanie na temat tego typu usług? Czy nie widziałaś potrzeby aby sięgnąć po taką pomoc, razem przeanalizować sytuację ekonomiczną, poszukać rozwiązań. Choć wolę pomagać w momencie rozpoczynania biznesu, łatwiej wtedy i taniej jest wszystko przeanalizować, na modelu finansowym pokazać jakie są realia i odpowiedzieć na pytanie – czy ten biznes ma sens przy konkretnych założeniach – lokalizacji, kosztów i przychodów.
Dominika Wierzbicka: Powiem tak, sama mam wykształcenie ekonomiczne, wydawało mi się, że coś wiem… jak się później okazało najlepszym (choć kosztownym) nauczycielem jest życie. Czy doradztwo mam sens? Ma, przy określonych warunkach. Musi być stabilizacja gospodarcza, nie popłoch, społeczeństwo musi być stać na dobra luksusowe. Wiem, wiem – jest to model idealny, ale inaczej ogólnie ciężko zastartować. Dziś gdyby mnie ktoś zapytał czy otwierać kwiaciarnie – wysłałabym go najpierw do szkoły ekonomicznej i florystycznej.
Czego uczono Cię na kursach florystycznych, szkołach florystycznych, czy strona biznesowa florystyki była odpowiednio omówiona?
Dominika Wierzbicka: Chyba nie, swój model pracy, swój sposób należy wypracować lub najlepiej nauczyć się na istniejącym żywym organizmie czyli doświadczenie… mnie tego brakło! Musiałam nabrać doświadczenia na samej sobie, czyli wtopić. Łatwiej poza tym ogląda się cudzy biznes bez zaangażowania emocjonalnego. Ja widziałam błędy u innych, u siebie nie bardzo mi szło, albo widziałam tylko nie bardzo wiedziałam co z nimi zrobić i jak samej wszystko ogarnąć. Ciężko jest być szefem, odpowiedzialnym za dostawy, za papierki, za kontakty z klientami, za oferty, za spotkania, i jeszcze wszystko obrobić własnymi rekami. Prozaiczne działania takie jak obrobienie kwiatów, napojenie, podcięcie, wysprzątanie, poukładanie potrafi zając pół dnia, a gdzie czas na resztę? Jak możesz iść spotykać sie z klientami jeśli musisz siedzieć sam na miejscu, bo nie możesz zamknąć, bo jak zamkniesz to klient odbija sie od drzwi…? Jak masz wieczorem zabrać się za stronę, za fanpage, za oferty jak dziecko cię z objęć nie wypuszcza, jak musisz z nim lekcje zrobić, jak musisz dom w jedzenie zaopatrzyć, uprać sobie rzeczy do pracy etc.? Takie działanie nie ma sensu, to wszystko musi być inaczej zorganizowane!
Szkoła florystyczna w Opolu – Kwitnące Horyzonty.
Dominiko moja firma florystyczna ciągle rozwija, ja również uczyłem się na obserwacji, błędach, nieraz bardzo kosztownych ale natychmiast analizowałem i szukałem rozwiązań. Te wszystkie zapiski, rozwiązania miały wpływ na stworzenie procedur, narzędzi informatycznych aby nad tym zapanować. Tak powstał pakiet franczyzowy. Sprawdzone reguły na żywym organizmie plus bieżąca opieka doświadczonej osoby – czy uważasz, że to ma sens, że taka opieka może przyczynić się do stabilnego rozwoju firmy decydującej się na współprace franczyzową?
Dominika Wierzbicka: Franczyza nie jest głupia, ma to swoje niezaprzeczalne atuty, ale pod warunkiem, że po pierwsze ktoś chce biznesu anonimowego, czyli jak w przypadku naszego biznesu, nie pracujesz na swoje nazwisko w branży. Po drugie traktujesz to ściśle jako biznes, a nie fun. Dziś wiem, że kwiaciarnia to przede wszystkim biznes.
Jest to dylemat, ale sama widzisz Twój fun skończył się gdy nie było z tego biznesu. Więc co jest ważniejsze – wyrabianie swojej marki, pełna wolność tworzenia czy jednak wypracowane pewne normy biznesowe aby to wszystko ogarnąć?
Dominika Wierzbicka: Zależy od człowieka, dziś po dwóch miesiącach patrzenia z boku wiele bym zrobiła inaczej. Schowałabym swoje nazwisko do kieszeni. Niestety brakło mi funduszy na wiele rzeczy. Moim zdaniem franczyza jest dobrym rozwiązaniem dla 90% florystów, którzy chcą robić przede wszystkim biznes, a nie dla 10% artystów, którzy chcą indywidualnego rozwoju.
W pewnym momencie kiedy to wybuchło, jakoś tak szybko, mocno wierzyłam, że mi sie uda. Dziś inaczej bym zarządzała kasą, na inne rzeczy kładłabym nacisk ale jak jesteś zaangażowany bezpośrednio, brakuje ci świeżości spojrzenia i brakuje najzwyczajniej w świecie sił. Teraz jestem wypoczęta miałam najcudowniejsze wakacje życia i inaczej na to spoglądam. Być może i wróciłabym do tego, bo to bardzo lubię, znam sie na tym, układanie kwiatków sprawia mi frajdę… ale może dla mnie by było lepiej gdybym pracowała u kogoś.
W doborowym towarzystwie: z Araikiem Galstyanem oraz nauczycielami i grupą z Kwitnących Horyzontów.
Dominiko, możesz zdradzić co teraz będziesz robiła? Może to będzie podpowiedź dla wielu i wskazanie, że poza branżą można się też dobrze realizować.
Dominika Wierzbicka: Jeśli wszystko wyjdzie po mojej myśli, a już nie działam pochopnie… analizuję i analizuję bez końca, to będzie małe bistro ze zdrowym żarciem – z fast foodem, ale eko :-). Chcę wykorzystać potencjał mojego własnego lokalu, nie stać mnie w tej chwili na wielkie inwestycje, ale wszystko wokoło się jakoś do tego układa, a to coś mi ktoś daruje, a to przychylny pan w sanepidzie. Sama nie wiem, nie napalam się ale jestem jakaś taka spokojniejsza, bardziej to analizuję, nie idę już na żywioł. A najchętniej to zamieszkałabym na mazurach w ciszy, głuszy, pielęgnowałabym sobie warzywniak, doglądała koni… i karmiła kury, takie mam marzenia.
Nasuwa mi się jeszcze jedno pytanie – jak wygląda życie po biznesie florystycznym?
Dominika Wierzbicka: Tęsknię do kwiatków, do układania bukietów, ale nie tęsknie do tej ciężkiej pracy. Tęsknie do kontaktów z ludźmi, z fajnymi klientami… ale nie tęsknie do pracy po 15-16 godzin na dobę. Nie tęsknię za pracą na okrągło i nie tęsknie za rozterkami skąd na co wziąć… Po kilku przepłakanych tygodniach poczułam ulgę, ogromna ulgę, że pozbyłam się tego ciągłego obciążenia finansowego. Nawet nie wiedziałam, że urwanie się ze smyczy może być tak kojące. Nie wiedziałam, że żyłam ciągle w takim dużym napięciu. Przez miesiąc po zamknięciu siedziałam na kanapie i nie miałam siły ani ręka ani noga ruszyć… spalam, leżałam, odpoczywałam. Nie wiedziałam, że kiedy zaczęło to wszystko ze mnie schodzić, że jestem tak potwornie zmęczona.
Jeszcze na koniec jedno pytanie – jak oceniasz branżę: czy jest szansa na rozwój, jakie Twoim zdaniem są największe problemy nurtujące branże, hamujące rozwój?
Dominika Wierzbicka:
- Brak porozumienia i wspólnego celu na drodze hurtownik kwiaciarnia.
- Brak wyobraźni u większości zarządów giełd.
- Brak integracji środowiska.
- Ogromna ilość zawiści i wzajemnej niechęci.
- Brak wykształcenia 90% florystów.
- Dawanie komu popadnie dotacji na otwarcie kwiatkowego biznesu.
- Brak odpowiedniego lobby.
- Brak edukacji społeczeństwa oraz totalny konsumpcjonizm.
- Zanikające maniery oraz ogłada towarzyska.
- Alienacja ludzi , brak spontanicznych spotkań, odejście od tradycji.
Długo by jeszcze można wymieniać. Szansy na rozwój w tym momencie nie widzę. Uważam, że musi się zamknąć 70% istniejących kwiaciarni, ponieważ na taką ilość nie ma na naszym rynku miejsca, biorąc pod uwagę powyższe. No i wygryzanie się wzajemnie, cenami… dumping cenowy nie służy żadnej branży wręcz przeciwnie ale żeby móc trzymać ceny musi być większość branżystów wykształcona, żeby wiedzieć o co chodzi!!! Do tego musiałaby zniknąć szara strefa garażowych pracowni. Co ciekawe wszyscy na pewno obserwujemy, że sprzedają się największe gnioty ale to jest jak z muzyka disco polo – 70% ludzi tego słucha tylko 50% się do tego nie przyznaje.
Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w Twoich planach.
Życie po biznesie florystycznym – P.S.
Dominika Wierzbicka: Wywiad był przeprowadzony we wrześniu 2013 roku, minął rok od zakończenia mojej działalności, na podsumowanie po tak długim czasie dodam kilka świeżych słów. Jakie jest życie po biznesie florystycznym.
Dziś nie żałuje swojej decyzji o zamknięciu. Jestem zdecydowanie spokojniejsza, zdecydowanie mniej sfrustrowana, co dobrze wpływa na mnie i moje kontakty z najbliższymi i znajomymi. Dziś wiem, że nie wolno doprowadzać się do stanu przemęczenia, ogromnego stresu itd.. Pieniądze są ważne tylko dlaczego większość z nich musimy oddawać państwu, na podatki, na ZUSy? Jeśli ktoś tak jak ja ma dylematy – czy warto w to brnąć, bo to kocham, bo taką mam ideę? To mówię: można kochać rośliny hobbystycznie, można się na nich twórczo wyżywać, w sobotę w domu dla najbliższych.
Pozdrawiam wszystkich mniej lub bardziej zniechęconych, mniej lub bardziej zastanawiających się co dalej – jakie będzie życie po biznesie florystycznym, ale z całego serca pozdrawiam tych, którym się udaje i mają taką szanse od życia.
W przypadku wykorzystania tekstów oraz fotografii uprzejmie proszę o podanie źródła – wsparcieflorystow.pl oraz o przesłanie informacji oraz linku do strony na adres: wsparcie@florand.com.pl
Komentarze(y) 1
“Pieniądze są ważne tylko, dlaczego większość z nich musimy oddawać państwu, na podatki, na ZUSy?” – Dominiko, ale przecież zakładając bistro (o którym wspomniałaś) również będziesz to robić… Z jedzeniem jest podobnie jak z kwiatami, ok popyt jest większy, ale też różnie bywa….