Szczepionka na kryzys w kwiaciarni

Andrzej DąbrowskiRynek polski Dodaj komentarz

To było nagłe tąpnięcie

Takiego kryzysu nie mógł nikt przewidzieć. Gdzieś tam docierały do nas informacje o epidemii w Chinach, ale przecież to daleko. Nagle pojawiły się informacje o nagłym wzroście zachorowań we Włoszech, to już bliżej nas ale wciąż w oddali. W czasie branżowych targów Special Days – florystyka i dekoracje w Poznaniu już było czuć w powietrzu napięcie związane z koronawirusem, ale wciąż to było mało realne zagrożenie. Przygotowania do Dnia Kobiet przebiegły zgodnie z oczekiwaniami i zaraz potem nastały trudne chwile.

Osłabieni po zimie

Zima to trudny czas dla rynku kwiatowego. Wszyscy w branży z utęsknieniem czekają na marzec, kiedy to kwiaciarnie rozkwitają i przez kilka miesięcy notują zwiększone przychody. Niestety ten rok zapowiada się całkiem inny. Na szczęście pierwszy tydzień marca przebiegł zgodnie z planem, budżety kwiaciarni zostały podreperowane. Zebrana gotówka została rozdysponowana na spłaty zimowych zaległości i biznes miał się rozkręcać.

Niestety w ciągu tygodnia nastąpiła zapaść. Okazało się, że wiele kwiaciarni zostało zamkniętych, w wielu wypadkach z nakazu wynikającego z rozporządzenia zabraniającego handlu w galeriach o powierzchni powyżej 2000 m kwadratowych, w wielu z własnego wyboru w obawie o zdrowie. Mało który przedsiębiorca był przygotowany na utrzymanie działalności w perspektywie kilkumiesięcznej zapaści przychodów.

Dynamiczna sytuacja

To był bardzo trudny tydzień. Sytuacja zmienia się z dnia na dzień. W poniedziałek pisałem o prewencyjnych działaniach aby zabezpieczyć nasze biznesy spodziewając się sytuacji, gdy wesela będą odwoływane. W środę zastanawiałem się kto będzie pracował w kwiaciarniach skoro zapowiedziano zamykanie żłobków, przedszkoli i szkół. Przecież w kwiaciarni przeważnie pracują kobiety, które mają pod opieką dzieci w wieku szkolnym i pewnie skorzystają z przysługującemu im zasiłku opiekuńczego.

Zagrożenia globalne i lokalne

Zagrożenie wywołane przez koronawirus SARS-Cov-2 wywołało niepewność o przyszłość naszych firm. Przez kilka dni docierały do nas zatrważające informacje z różnych miejsc: w piątek w Niderlandach krach na giełdzie kwiatowej, na globalnym rynku prawie nikt nie zamawia kwiatów. Farmy kwiatowe w Kenii zakorkowane kwiatami, które nie wyleciały do Europy. Polskie rynki hurtowe otwarte ale z niewielką liczbą kupujących. Nie ma co się dziwić, w sytuacji zagrożenia epidemiologicznego prawie nikt nie myślał o kupowaniu roślin i kwiatów.

W grupie siła

To nie jest tak, że ludzie całkiem przestali kupować kwiaty, że wszystkie kwiaciarnie zostały zamknięte. Wiele kwiaciarni musiało pracować, oczywiście z zachowaniem środków ostrożności i stosując się do zaleceń sanitarnych. Wielu przedsiębiorców odnalazło się w nowej sytuacji i widząc, że nie było zbyt wielu klientów na bukiety kwiatów szukali nowych możliwości.

Totalny kryzys nie załamał wszystkich, nagle zrodziła się inicjatywa wspólnego działania i okazało się, że można razem wyjść z niezłych tarapatów. Bez wątpienia na to wszystko miała wpływ aktywność przedsiębiorczych florystów. Kontakty, telefony, komunikatory, odwaga, burza informacyjna w mediach społecznościowych… i cena czyni cuda. Nagle okazało się, że potrafimy wspólnie promować polskie tulipany, storczyki, bratki… tylko potrzeba było impulsu.

Cena czyni cuda

W normalnych czasach nie pochwalałbym sprzedawać kwiaty zbyt tanio. Ale normalne czasy nagle się skończyły i nie wiadomo wtedy było czy wrócą i kiedy wrócą. 25 za paczkę tulipana w detalu – czy to dobra cena? Niektórzy floryści, którzy przysnęli na chwilę, zastanawiali się jak to możliwe? Dlaczego tak tanio? Strzał w kolano? Być może tak, ale gdy sprawdzili aktualne realia to okazało się, że można kupić bardzo tanio tulipana, tanio sprzedać i jeszcze zarobić.

Na cenę ma wpływ popyt i podaż. Nikt nie chciał kupować tulipanów a wykwitało ich coraz więcej to i cena załamała się. My w tym czasie w naszych kwiaciarniach sprzedawaliśmy paczkę tulipana z dostawą pod drzwi za 40 zł. Czy się sprzedawały? Tak sprzedawały się, klienci zareagowali na obniżkę ceny, na akcję pomocy polskim ogrodnikom, po prostu w tym czasie chcieli mieć świeże kwiaty w wazonie.

Tydzień temu jeden z dostawców zasugerował, że może zbyt drogo, gdyż inne kwiaciarnie sprzedawały taniej i więcej. Zadałem mu proste pytanie – czy chcesz przez cały rok sprzedawać mi tulipany z dowozem po kosztach? Po namyśle odpowiedział – No nie! To nie ma sensu. To ja mu na to – cenę na rynku bardzo łatwo obniżyć, wręcz zniszczyć ale później odbudować ją będzie trudno. To już odbiło się czkawką w branży w przedświątecznym tygodniu. Popyt na kwiaty wzrósł, tulipanów zaczęło wręcz brakować i nagle kwiaciarze musieli płacić w hurcie cenę wyższą od tej za jaką kilka dni wcześniej sprzedawali w detalu.

Wiem, że nie wszystkim się uda

To przykre, ale taki kryzys to duże roszady na rynku kwiatowym. Nie wiadomo, czy teraz lepiej być malutką firmą czy wielką? Czy działać w małym mieście czy dużym? Wiem, że wszystkim jest trudno. Ale tak to jest w biznesie, ciągłe ryzyko, to codzienność przedsiębiorcy. Sam nie wiem jak będzie wyglądała moja firma za miesiąc, za pół roku. Ale nie poddaje się, obserwuję nowe otoczenie, analizuję aktualną sytuację, szukam szans dla siebie i naszej firmy.

W ostatnim okresie  rozmawiałem z wieloma florystami, z wieloma ogrodnikami i hurtownikami. Z tych rozmów wyłaniał się obraz niezbyt ciekawy – NAGŁY KRYZYS. Wiem, że dzisiaj można by powiedzieć co tam kwiaty, co tam biznesy, zdrowie jest najważniejsze! Tak zgadzam się z tym zdrowie i życie jest najważniejsze, ale również ważne jest zapewnienie środków na życie, na utrzymanie firmy. To czas wyboru miedzy różnymi ryzykami jakie pojawiły się w otoczeniu kwiaciarni. To czas podejmowania trudnych decyzji.

Działania ONLINE

W sytuacji, w której praktyczne całe społeczeństwo było uziemione, najbezpieczniejszym modelem okazała się sprzedaż online i dostawy pod drzwi. Te kwiaciarnie, które wcześniej zauważyły ten sektor w branży i zainwestowały w ten kanał dystrybucji, mają szansę w tych warunkach skutecznie balansować na granicy przetrwania i wyjść obronną ręką z tego kryzysu.

Ci, którzy nie myśleli perspektywicznie i koncentrowali się wyłącznie na tradycyjnym modelu biznesowym, na pewno w czasie kryzysu bardzo cierpieli z braku klientów. A przecież zachować asortyment, który zachwyca klientów było wtedy bardzo trudno utrzymać.

Przemyślenia, analiza, wnioski

To była kolejna próba gdzie obserwowałem siebie jako przedsiębiorcę w bardzo dynamicznej sytuacji gdzie z tygodnia na tydzień, z dnia na dzień znalazłem się w całkiem nowej sytuacji. Wszelkie plany się załamały, prognozy w zasadzie były niemożliwe. Jakoś tak to już jest, że zawsze chłodno bez emocji podchodzę do każdej sytuacji, nawet zbytnio się nie staram, po prostu trzeźwo analizuję i skupiam się na tym na co mam wpływ. Staram się szukać swoich mocnych stron i niwelować zagrożenia. Natłok informacji, różnego kalibru, medialne zamieszanie, wiele decyzji ode mnie niezależnych ale mających wpływ bezpośrednio na mnie. Cały czas starałem się podchodzić do sytuacji bez paniki, rozważnie, odpowiedzialnie.

Kruchy biznes

Aby nabrać odporności na wirusa najpierw trzeba zarazić organizm, w naturalny sposób lub za pomocą szczepionki. Dopiero wtedy uodparniamy się na chorobę. Tak też było w czasie tego kryzysu, trzeba było go przeżyć i jak nas nie zabił to nas wzmocnił. Wiele rozmów z kwiaciarzami po rozmrożeniu gospodarki pokazało, że tak naprawdę nie było tak źle jak to mogło się wydawać w połowie marca. Klienci kupowali kwiaty, nawet w największym kryzysie!

Ten kryzys pokazał jaki ten nasz biznes jest kruchy. A takich sytuacji kryzysowych może być wiele. Czy Twoja kwiaciarnia/pracownia będzie gotowa na taki kolejny kryzys? Jaką strategię wprowadzisz aby przygotować się do podobnych sytuacji w przyszłości? Jaki sens ma prowadzenie działalności nie zapewniającego dochodu na takim poziomie, aby zbierać zapas na czarną godzinę, na trudne momenty załamania rynku? Na tą chwilę to trudne pytania, ale każdy przedsiębiorca musi szukać odpowiedzi aby w przyszłości nie dać się zaskoczyć!

O Autorze

Andrzej Dąbrowski

Facebook Twitter

Andrzej Dąbrowski to magister ekonomii, który urodził się, mieszka i pracuje w Bolesławcu. W 1994 roku zaangażował się w biznes florystyczny, który kontynuuje do dziś. Ukończył Akademię Ekonomiczną we Wrocławiu, specjalizując się w zarządzaniu przedsiębiorstwem. Aktualnie Grupa Florystyczna Florand, którą stworzył i zarządza skupia wiele florystycznych marek działających w różnych sektorach kwiatowego rynku. Jego szeroka wiedza z zakresu zarządzania przedsiębiorstwem florystycznym pozwala mu świadczyć usługi doradcze i szkoleniowe dla firm z branży kwiatowej. Ponadto, dzieli się swoją pasją i doświadczeniem, pisząc artykuły o biznesie florystycznym, które publikowane są na blogach wsparcieflorystow.pl i otwieramkwiaciarnie.pl oraz w czasopiśmie NDiO - Flora. https://www.florand.com.pl/nasze-marki/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.