Wojciech Salwa – o mariażu bukieciarstwa z poezją
Wojciech Salwa urodził się w 1879 roku koło Sądowej Wiszni na terenie Galicji. Jego ojciec był tam dworskim ogrodnikiem i to zapewne wytyczyło przyszłą drogę życiową Wojciecha.
Od 1892 r. terminował w Krakowie m. in. w kwiaciarni Karoliny Michalskiej. Już wtedy odnosił pierwsze sukcesy na niwie bukieciarskiej. W Krakowie był bezpośrednim świadkiem i uczestnikiem ważnych wydarzeń, ubierał kwiatami rydwan pogrzebowy Adama Asnyka czy dekorował stół na ślubne przyjęcie Henryka Sienkiewicza. Był uczestnikiem życia teatralnego układając kompozycje kwiatowe, które następnie były wręczane wielkim aktorkom i aktorom, ale także pilnie uczęszczał na wszystkie premiery i inne ważne wydarzenia w krakowskich teatrach. W ten sposób kontaktował się z takimi ludźmi kultury jak: Stanisław Wyspiański, Lucjan Rydel, Gabriela Zapolska, Helena Modrzejewska, Ludwik Solski czy przebywająca na gościnnych występach Sara Bernhard.
Kraków pożegnał nasz ogrodnik w 1899 r. dla odbycia służby wojskowej, którą odbywał w Przemyślu jako ogrodnik w 10 pułku artylerii. Zasłynął jako tancerz, śpiewak, organizator przedstawień amatorskich, a równocześnie tworzył swe kompozycje kwiatowe na różnego rodzaju uroczystości pułkowe, jak bale i parady.
Służba trwała do 1902 r. i w tym też roku, po jej zakończeniu, Salwa przeniósł swą działalność do Łodzi. Rozwijające się dynamicznie miasto stwarzało wiele możliwości, również dla ogrodnika. Pisał po latach: “Pojechałem do tych skarbów ukrytych w murach tego miasta. Pojechałem do tej Łodzi, do której setki i tysiące ludzi z daleka i z bliska ciągnie po złote runo! A ta Łódź daje wszystkie świata zwodnicze rozkosze i kupuje wszystko, co tylko kupić można, lecz po to tylko, aby splugawić swym jadem i ciągle, nienasycenie, pożądać i pożądać do końca.”
Z referencjami od dawnej pryncypałowej rozpoczął we wrześniu 1902 r. pracę w sklepie Eugeniusza Gundelacha przy Piotrkowskiej 47 jako ukształtowany na gruncie Krakowa kwiaciarz-bukieciarz. Już w styczniu 1903 r. dał próbkę swoich możliwości twórczych w konkursie na przybranie stołu na wystawie higieniczno-spożywczej w gmachu fabryki Lorenza przy ul. Spacerowej, a we wrześniu w Warszawie na wystawie z bratków i niezapominajek. Na wystawie sklepowej urządzał przy pomocy kwiatów kompozycje nawiązujące do treści dzieł literackich, oper czy utworów muzycznych. W “dniach wolnościowych” w 1905 r. urządził wystawę sklepu, którą tak opisuje Irena Tuwim, siostra Juliana: “…ale nic tak głęboko nie zapadło w pamięć mego serca, jak wystawa kwiaciarni Salwy. Na niewielkim podium pokrytym białym aksamitem, który miał imitować całun śniegu, stał wazon pełen pąsowych róż. Na tle aksamitu leżały rozsypane, niby nieumyślnie, szkarłatne płatki, a obok – zwykły, kuchenny nóż. Kontrast był tak brutalny, tak uderzający, że nic nie mówiąc spojrzeliśmy najpierw po sobie, a potem na matkę. – To symbol rewolucji – powiedziała matka” Inna wystawa przedstawiała wielkiego, białego orła z kwiatów na amarantowym tle i wśród laurowych wieńców. “Setki ludzi przystawało przed wystawą, zrobił się tłok na ulicy, że nawet tramwaje z trudem dojeżdżać mogły.” – to już pisze sam Salwa. W kwietniu 1907 r. po strajku pracowników kwiaciarskich Salwa stracił pracę, a co gorsza pracodawca – według relacji Salwy – zadenuncjował go przed władzami, utrudniając otwarcie i prowadzenie własnej kwiaciarni przy ul. Dzielnej 4. Zapewne wtedy, aby zapewnić dostawy świeżych kwiatów do kwiaciarni Salwa założył w Rudzie Pabianickiej swoje przedsiębiorstwo ogrodnicze. Dzięki osobistym talentom, nie tylko artystycznym, ale i handlowo-organizacyjnym, w roku 1912 był już właścicielem pięciu kwiaciarni na terenie Łodzi. Oprócz zakładu przy Dzielnej były one zlokalizowane przy Zgierskiej 7, Głównej 51 oraz Piotrkowskiej 76 i 303. Brał z sukcesami udział w licznych wystawach ogrodniczych na terenie miasta i kraju. W 1909 r. na Wystawie Przemysłowo-Rolniczej w Częstochowie został mu przyznany wielki, srebrny medal – główna nagroda w branży bukieciarskiej.
Potem nadeszły lata wojny. W 1915 r. jako poddany austriacki Salwa został deportowany przez władze carskie na daleką Syberię do Nerczyńska, Irkucka i Jakucka. Przebywał tam łącznie 7 lat. I znów dały znać o sobie zdolności organizacyjne Salwy. Tak napisał o tym towarzysz jego niedoli, Tadeusz Wieniawa Długoszowski (brat słynnego Bolesława): “Pamiętam jego ogród w Irkucku […]. Czegóż tam nie było: słoneczniki, malwy, ziemniaki, pomidory, bratki, marchew, fiołki, róże, stokrocie, maliny, dynie, porzeczki – wszystko, co można było wydobyć z ziemi. I potrafił uradować oczy smutnego człowieka radością kwitnących grządek.”
Ale nie tylko działalność ogrodnicza pasjonowała wtedy Salwę. Brał czynny udział w pracy ośrodka polsko-litewskiego “Ogniwo” w Irkucku. Ponownie jak w czasie służby wojskowej, wydobył na światło dzienne swoje talenty artystyczne. Śpiewał, deklamował, brał udział jako aktor w “żywych obrazach”, dał upust swoim talentom komicznym jako wykonawca piosenek satyrycznych. I znowu Długoszowski: “Układałem specjalnie dla Stryjka (pseudonim Salwy) piosenki złośliwe, które, jako “krakowiaki”, wyśpiewywał, sam przebrany za krakowiaka “pirsza klasa”. Co sobota szykowałem mu kuplety. Dostawałem za to kwiaty od niego. I razem zdychaliśmy ze śmiechu.”
W 1922 r. Salwa wrócił do Polski, do Łodzi. Tu zostawił swoją rodzinę, tutaj były jego kwiaciarnie. Zastał groby żony i syna, zrujnowane gospodarstwo ogrodnicze w Rudzie, kwiaciarnie nie istniały. I tu znowu wyszedł na jaw twardy charakter Salwy. Nie mając nic rozpoczął walkę o odbudowanie swojego ogrodniczego życiorysu.
Swoją pierwszą po powrocie wystawę kompozycji kwiatowych zorganizował w dniach 25-28 maja 1922 r., w domu sąsiada z Rudy Pabianickiej, Antoniego Kluski. Pokaz ten cieszył się widać powodzeniem, bo kolejna wystawa, zwana “weselną”, odbyła się już w dniach 3-8 czerwca tego roku. Jesienią 1923 r. odniósł sukces na wystawie zorganizowanej przez Polski Związek Ogrodników w ogródku Tivoli. Te sukcesy pozwoliły mu zapewne stanąć na nogi i mimo początkowego braku środków z uporem odbudowywać pozycję pierwszego ogrodnika-bukieciarza w Łodzi.
W 1924 r. Salwa otworzył kwiaciarnię przy Narutowicza 27, a w 1924 r. drugą przy Moniuszki 2. Wyrazem uznania dla pozycji Salwy była propozycja, jaką złożył mu dyrektor Miejskiej Galerii Sztuki w Parku Sienkiewicza, Marian Dienstl-Dąbrowa. Dotyczyła ona zorganizowania wystawy kwiatów właśnie w tym miejscu. Pierwsza wystawa odbyła się wiosną 1925 r. Po jej sukcesie wystawy kwiatowe zagościły tam na stałe.
W maju 1927 r. odbyła się wystawa jubileuszowa z okazji 35-lecia pracy Wojciecha Salwy na niwie zdobnictwa kwiatowego, zorganizowana przez Centralny Polski Związek Ogrodników – Oddział w Łodzi.
Wojciech Salwa jako kwiaciarz dużą wagę przywiązywał do reklamy. Sam układał teksty reklam i dbał o to, by były na bieżąco zamieszczane na łamach prasy łódzkiej. Korzystał także z twórczości innych. Przykładem niech będzie wierszyk zamieszczony w jednodniówce z okazji Wystawy Rzemieślniczo-Przemysłowej w 1912 r., który – kto wie – może napisał sam Julian Tuwim (istnieją takie poszlaki):
Kobieta, wino, śpiew i… kwiaty
Kobieta, wino, no i śpiew,
to trzy najlepsze niebios dary!
Sprawiedliwości wszelkiej wbrew
pominął KWIATY zwyczaj stary.
Choć ma kobieta urok, szyk,
urodę, wdzięk japońskiej gejszy,
choć ją uwielbiać człowiek zwykł –
KWIAT jest ładniejszy!
Od każdej Władzi, Madzi, Jadzi,
KWIAT ten jest lepszy, że nie zdradzi.
Choć kielich wina nęci nas,
gdy zwłaszcza tokaj nie jest lichy,
to bardziej nęcą w wiosny czas
KWIATÓW kielichy.
I nad anielskiech głosów śpiew
piękniejszy jest różany krzew,
piekniejszy stokroć dzwonków głos,
konwalii szept, kwitnący wrzos,
lilia, narcyz, bzowa kiść –
jam w piekło za tem gotów iść!
Po co aż w piekło? Tylko kiep
po kwiaty szedłby w toń piekielną.
Pod nr 4 idź na Dzielną.
Wojciech Salwa zmarł w czasie II Wojny Światowej.
Informacja ze strony www.rudapabianicka.com.pl