Pani Katarzyna* pracowała w banku przez kilkanaście lat. Zajmowała się obsługą klienta i sprzedażą. Była dobrym pracownikiem. Po latach pracy pojawiło się wypalenie zawodowe. Kiedy rozpoczęły się u niej objawy wypalenia, tak jak większość osób w podobnej sytuacji, nie przyznała się, że ma problemy. Nie prosiła o pomoc. Nie przyznała przed sobą – przeżyłam wypalenie zawodowe. W końcu nie była już w stanie wykonywać żadnej pracy. Nie miała sił, by wstać z łóżka… Dziś przestrzega pracujących przed swoimi błędami.
Katarzyna: Zdarza się, że w niektórych firmach ludzie nie są traktowani personalnie, ale raczej jak „numer”, który ma przynosić odpowiednie wyniki. W banku, w którym pracowałam, oprócz pracy wykonywanej na danym stanowisku, związanej z obsługą stałego klienta oraz sprzedażą, dużo rzeczy brałam na siebie sama, by sprostać stawianym wymaganiom. Będąc dobrym pracownikiem, dostawałam też sporo dodatkowych zadań od przełożonych. Przyszedł jednak taki moment, że nie dawałam sobie ze wszystkim rady. Nie chciałam się jednak do tego przyznać. Rynek pracy jest taki, jaki jest. Pracownik obawia się, że gdyby powiedział przełożonemu o problemach w pracy, byłoby to przejawem jakiejś niezaradności, która w dzisiejszych realiach może być traktowana jako podstawa do zwolnienia. Przychodzi więc taki moment, że nie umiemy poprosić albo nie mamy się do kogo zwrócić. Ciężko nam wtedy przyznać – przeżyłam/em wypalenie zawodowe. A przecież problem, który jest we wczesnym stadium rozwoju można rozwiązać na linii pracownik – przełożony, jednak często się tego nie robi. Kończy się to tak, że ludzie odchodzą z firmy lub są zwalniani. Są to osoby wykwalifikowane, przeszkolone, z doświadczeniem, które są kapitałem i skarbem dla każdego pracodawcy.
Jakie pierwsze objawy związane z wypaleniem pojawiły się u Pani?
Katarzyna: Jeśli chodzi o pracę, wszystko zaczęło mnie przerastać. Małe rzeczy urastały do rangi dużych. Nie miałam żadnej motywacji do pracy. Mimo wszystko jednak starałam się. Niestety czasem, niezależnie od tego, ile siebie wkładałam w tę pracę, to nie miało odzwierciedlenia w wynikach. Każdy ma specyficzne stanowisko, charakterystyczną grupę klientów. Niektórym klientom nie można zaoferować wielu produktów, tymczasem przełożeni rozliczają nas ze sprzedaży kwartalnej i wymagają odpowiednich wyników. Czasem warto by się przyjrzeć, czy zadań między pracownikami nie można podzielić w lepszy sposób, tak by każdy miał równe szanse. Być może lepsza organizacja pracy i podział obowiązków byłby jakimś środkiem zapobiegającym wypaleniu.
Moje wypalenie zawodowe było po części spowodowane dużymi wymaganiami, po części monotonią i biurokracją, którą byłam już zmęczona. Chciałam wreszcie wyjść zza biurka. Mieć większy kontakt z ludźmi.
Dawała Pani z siebie wszystko.
Katarzyna: Dziś z perspektywy czasu stwierdzam, że wypalenie zawodowe dotyka najczęściej osób, które chcą dać bardzo wiele z siebie. To na początku jest postrzegane przez otoczenie w bardzo pozytywny sposób. Pracownikom takim dokłada się jeszcze więcej obowiązków, bo przecież dobrze sobie radzą. Przeciążenie pracą przekłada się później na życie osobiste. Człowiek zaczyna się zamykać. Niechętnie spotyka się ze znajomymi. Nie ma w sobie żadnych bodźców, by wyjść z domu, pożartować z ludźmi. To, co mnie bardzo zdziwiło, to właśnie ten fakt. Ogólnie uwielbiam kontakt z ludźmi, tymczasem, kiedy doszło do wypalenia zawodowego, nie miałam ochoty widzieć się z nikim. Nie znajdowałam na to siły. Byłam zmęczona i senna. Popołudniami czułam się jakbym wracała z ciężkiej, fizycznej pracy.
Są też osoby, które na tym etapie mają skłonności do somatyzowania. W związku z tym pojawiają się u nich różne dolegliwości, bóle stawów, głowy, kręgosłupa. Nasze ciało bardzo szybko i wyraźnie komunikuje nam objawy wypalenia. Widzimy je po pogarszającej się kondycji włosów, paznokci. Po senności, nieustannym zmęczeniu. Wypalenie przyczynia się do chorób rakowych, związanych z sercem itd.
Poza tym wypalony pracownik czuje się pokrzywdzony. W jakimś stopniu wstydzi się. Niekiedy zaczyna nadużywać alkoholu, palić papierosy. Często sięga po tabletki. Nie potrafi podołać obowiązkom, więc próbuje czymś się wspierać, żeby mieć większego „powera”. Chce zażyć coś, co sprawi, że choć na chwilę „spłynie z niego” stres. W ostatnim stadium wypalenia zawodowego zaczynają się różne formy depresji. Złe emocje, stres, który jest w nich nagromadzony osiąga wtedy najwyższy poziom.
W moim przypadku, kiedy doszło już do ostatniego stadium wypalenia, miałam też problemy z pamięcią. Potrafiłam iść do bankomatu i nie pamiętać pinu do karty. Do sklepu chodziłam kilka razy dziennie, bo ciągle zapominałam, co miałam kupić.
Osoby z wypaleniem zawodowym często nie szukają pomocy.
Katarzyna: Problemem jest to, że wypaleni często nie udają się do osób, które mogłoby im pomóc. Nie korzystają z terapii, bo się wstydzą, nie mają na to czasu, bądź siły. Nie chcą przed sobą przyznać – przeżyłam/em wypalenie zawodowe. Borykają się z nieumiejętnością proszenia o pomoc. Oprócz tego, że nie mówią o swoich problemach przełożonemu, nie zwracają się po pomoc do ludzi spoza firmy. Zdarza się, że przełożony nie może nam pomóc, ponieważ sam jest pod presją wyników, nie zawsze jednak tak musi być.
Co skłoniło Panią do podjęcia kroków w walce z wypaleniem?
Katarzyna: W pewnym momencie stwierdziłam, że to już koniec. Nie miałam sił, by pracować czy wstawać z łóżka. Wiedziałam, że muszę coś zmienić. Chciałam uciec od branży bankowej jak najdalej. Nie wiedziałam jeszcze co chcę robić. Wiedziałam jedynie, czego już nie chcę.
Przeżyłam wypalenie zawodowe.
Jak walczyła Pani z wypaleniem zawodowym?
Katarzyna: Kiedy nie byłam już w stanie pracować, poszłam do lekarza. Ten skierował mnie na zwolnienie chorobowe. Później zostałam wysłana do sanatorium. Ten wyjazd bardzo mi pomógł, mimo, że na początku byłam mu przeciwna.
W wychodzeniu ze stanu wypalenia zawodowego pomogło mi także wsparcie bliskich ludzi. Pozostanie samemu, bez żadnego zajęcia w momencie, gdy człowiek był wcześniej w nieustannym biegu jest straszne. Stoi przed oknem, patrzy na drogę, którą codziennie zmierzał do pracy, której nie ma już siły przemierzać i czuje się jakby zabrakło mu jednej nogi.
Po zakończeniu zwolnienia chorobowego otrzymałam wypowiedzenie z pracy. Dostarczył mi je listonosz. Liczyłam się z tym. Myślałam jednak, że zostanę trochę lepiej potraktowana. Pracowałam przez kilkanaście lat. Angażowałam się maksymalnie i po tym firma po prostu przysłała mi wypowiedzenie pocztą.
Czy Pani zdaniem firma mogła Pani jakoś pomóc?
Agnieszka Kubicka – Błońska
* z ważnych powodów osobistych i zawodowych osoba udzielająca wywiadu wolała nie ujawniać wszystkich swoich danych